piątek, 30 stycznia 2015

''Igrzyska smierci: Kosogłos cz.I'' - RECENZJA


  Witajcie! Właśnie po raz drugi obejrzałam ''Igrzyska Śmierci: Kosogłos cz.I''. Myślę, że pisanie recenzji zaraz po obejrzeniu filmu nie jest dobrym pomysłem, dlatego robię ją dopiero teraz.
  Wydaje mi się, że reżyser cały czas stara się ulepszać filmy. Na razie mu to wychodzi, ale jest to też bardzo ryzykowne i mam nadzieję, że nie zepsuje tym ostatniej części. Teraz jednak skupię się na pierwszej części ''Kosogłosa''. Tutaj, nie skupiamy już naszej uwagi na podziwianiu areny jak było w pierwszej i drugiej części. Większa część filmu ma miejsce w legendarnym 13 dystrykcie, który wbrew temu co wmawia ludziom Kapitol, przetrwał i szykuje się do walki przeciw władzom. Nie do końca podoba mi się dobór aktorki do roli prezydent Coin, ale to już jest wizja reżysera, więc nie zamierzam za bardzo na to narzekać. Sama Trzynastka wydaje mi się dość dobrze oddawać książkowy opis tego dystryktu. Jennifer Lawrence jak zwykle genialnie radzi sobie w roli wykończonej psychicznie Katniss. Bardzo dobrze poradzili sobie też z ruinami 12 dysryktu i szpitalem w Ósemce, co było dla mnie niesamowite, a scena w szpitalu była naprawdę piękna.
  Jesli chodzi o wzruszajace momenty w filmie, to najbardziej poruszyło mnie ''Drzewo Wisielców'' podłożone do sceny buntu rebeliantów przeciwko Kapitolowi. Przyznam się, że naprawde zakręciła mi sie wtedy łza w oku, bo moim zdaniem każdy powinien to zobaczyć. Codziennie giną ludzie, poświęcają swoje życie dla wolności, a my możemy sie o tym przekonać, choćby własnie przez taki film. Nie jest to tak dalekie naszemu społeczeństwu, ale niestety nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Jedna rzecz jaka mi sie nie podobała to miejsce i okoliczności w jakich Katniss miała tę piosenkę zaspiewać. W książce było to podczas kręcenia propagity i wywiadu z Katniss, kiedy opowiadała o swoim ojcu i o tym jak ptaki słuchały jego spiewu. To bylo naprawdę piękne. A tutaj po prostu ot tak: 'zaspiewaj coś', 'ok'. Tylko moment ataku rebeliantów uratował tę scęnę.
  Po raz kolejny urzekła mnie gra aktorska Josha Hutchersona. Od początku Igrzysk był świetny, ale w tej części naprawdę pokazał, że nie straszne mu żadne wyzwanie. Moment, kiedy próbuje zabić Katniss, naprawdę, aż mnie zatkało. To nie wyglądało jakby Peeta dusił Katniss. To wyglądało jakby Josh dusił Jennifer. Ta scena była naprawdę bardzo trudna i miałam wątpliwości, czy nie będzie to wyglądało zbyt sztucznie. Ale byłam naprawdę zaskoczona i to na plus dla reżysera i obsady, która jest dla mnie świetna ( no może oprócz Julianne Moore, o czym już wspominałam) i radzi sobie ze wszystkim. Oprócz Jennifer Lawrence i Josha Hutchersona, trzecim najlepiej radzącym sobie aktorem jest dla mnie Woody Harrelson, bo jako Haymitch jest nie zastąpiony.
  Tak więc ta część mi się podobała i mam nadzieje, że reżyser postara się nie spaprać ostatniej, bo byłoby to straszne zbezczeszczenie genialnego materiału.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz